Przedstawiamy list, jaki przyszedł do nas od pana Adama, który popiera odbudowę zachodniej pierzei placu Piłsudskiego.

Mam taką pewną dziwną przypadłość, która objawia się tym, iż za każdym razem kiedy jestem w Dreźnie myślę o Warszawie, i tak samo w Warszawie często myślę o Dreźnie. Biorąc pod uwagę fakt, że mieszkam na stałe w Warszawie przypadłość ta może wydawać się uciążliwa i zakrawać na psychiczne natręctwo, ale ma jednak swoje zdrowe uzasadnienie. W końcu obydwa miasta, pomimo sporej odległości jaka je dzieli, mają wiele wspólnego. I to już od wielu wieków, bo w pewnym momencie rezydował w nich ten sam król i działali w nim też ci sami sascy architekci przez owego króla zatrudnieni. Podobnie Canaletto był najsłynniejszym miejskim wedutystą i dzięki niemu wiemy, jak obydwa miasta wyglądały w XVIII wieku. Z kolei już w XXI wieku Daniel Libeskind stworzył tam swoje nowoczesne realizacje architektoniczne, które podzieliły mieszkańców na jego radykalnych zwolenników i krytyków.

2 Drezno Google Maps 1

Kiedy do Drezna przyjechałem pierwszy raz z wycieczką szkolną w wieku 12 lat, w samym centrum Neumarkt kończono uprzątanie gruzowiska, a wielka dziura w ziemi zaczęła wypełniać się nowymi fundamentami pod kościół Frauenkirche, który przez blisko 200 lat był barokową perłą miasta. Bajkowego baroku z czasów elektorów saskich w mieście było wtedy jak na lekarstwo, doświadczyłem za to żywego placu budowy z kilometrowym szpalerem blaszanych płotów i armią robotników. Nasza wycieczka w strugach deszczu przeciskała się wtedy między wykopami przez zabłocone chodniki, aby dotrzeć do nielicznych czynnych atrakcji turystycznych.

Frauenkirche i pierzeje Neumarkt poznałem dopiero z przedwojennych fotografii po powrocie z wycieczki, które nijak miały się do wielkiego pola blaszanych płotów, które tam widziałem. Dopiero podczas kolejnych wizyt zobaczyłem, jak historia zatacza koło, rynek zapełnił się szeregiem eleganckich, stylizowanych kamienic, a w samym centrum w końcu wyrósł Frauenkirche, tak nienaturalnie błyszczący swoją bryłą z czystego piaskowca. Ktoś kto pierwszy raz przyjedzie do Drezna od razu znajdzie tam klimat XVIII – wiecznej metropolii, z czasów kiedy miasto było kulturalnym centrum tej części Europy. Blaszane płoty stoją tam nadal, ale już w innym miejscu, gdzie za chwilę powstaną kolejne rekonstrukcje barokowych kamienic, a jedynym kontrastem w okolicy jest parę ostańców z czasów NRD.

Po dłuższej znajomości Drezno chwilami może wydawać się być niczym kaleki i niedołężny człowiek, który stroi się w królewskie szaty i diamentową koronę pomimo swoich życiowych dysfunkcji. Dlatego doświadczanie Drezna, jego piękna i wyjątkowości jest tak metafizyczne i znacznie wykracza poza prostą turystyczną konsumpcję. To piękno, które potrafi zauroczyć, rozkochać w sobie bez granic chyba każdego kto tam przyjedzie i jednocześnie natrętnie przypominać o swojej przeszłości, kiedy blisko 70 lat temu w bezsensownej zemście w ciągu kilku dni rozpadło się, jak krucha porcelana.

Ten strach i niepewność po części do dziś są tam obecne. Ale z drugiej strony ta unikalna szkatułka z biżuterią i błyskotkami, jakim szczęśliwie Drezno powoli na nowo się staje, dodaje sił i pozwala odzyskać wiarę w piękno tego świata. W ciągu tych wszystkich lat odbudowy, sam tylko Frauenkirche z pomnika przeciw wojnie i zniszczenia stał się pomnikiem odzyskanych nadziei i symbolem nieprzeciętnej determinacji władz miasta jak i mieszkańców, którzy sami segregowali ruiny kościoła i je katalogowali.

O sukcesie odbudowy Drezna i sztandarowego Frauenkirche zadecydowało mnóstwo czynników w tym przede wszystkim finansowych. Jednak to nie wszystko, bo tych czynników finansowych nigdy też nie brakowało w innych krajach Europy. Gotycka katedra w brytyjskim Coventry, która podobnie, jak Frauenkirche stała się symbolem wojny i zniszczenia do dziś nie została odbudowana i pewnie już na zawsze pozostanie trwałą ruiną. Takich przykładów można mnożyć bez liku. Dlatego wydaje się, że tym co stworzyło fenomen Drezna to również nieprzeciętne zaangażowanie władz miejskich i mieszkańców, którzy wspólnie wykazali się ogromną świadomością historycznej wartości i piękna swojego miasta oraz potrzebą jego odbudowy.

Już w czasach socjalizmu miasto odbudowało Zwinger, Operę Sempera i rozpoczęło rekonstrukcję zamku, która powoli dobiega końca. W zaledwie kilka lat po upadku NRD władze miejsce wraz z mieszkańcami, często wbrew opinii ekspertów i autorytetów świata architektury, masowo zaczęły wspierać i angażować się w projekty odbudowy Neumarkt i jego okolic. Po upadku muru w Berlinie, Drezno zaczęło stawiać swoje blaszane płoty, które tak wryły się w moją pamięć, i ruszyło potężną maszynę budowlaną. Zaangażowanie władz, mieszkańców i sympatyków Drezna widać dziś m.in. po całym szeregu fundacji i stowarzyszeń, które wspierają odbudowę miasta, a o swoich sukcesach piszą na stronach internetowych chwaląc się nimi przed całym światem.

I właśnie ostatnio na jednej z nich znalazłem wpis, w którym fani miasta dyskutowali nad zaktualizowanymi niedawno zdjęciami satelitarnymi Google Maps, na którym po raz pierwszy pojawił się w końcu Frauenkirche. Sprawdziłem osobiście i rzeczywiście tam jest, monumentalna budowla z unikalną kopuła z piaskowca na planie greckiego krzyża stoi dokładnie w tym samym miejscu co 200 lat temu. Zachwyciłem się tym widokiem i ucieszyłem nie mniej niż sami mieszkańcy Drezna.

Kursorem po mapie wróciłem do Warszawy, gdzie w historycznej części miasta zastałem ogromny Plac Piłsudskiego oraz ogród Saski, które zupełnie straciły sens swojego pierwotnego założenia urbanistycznego. Okaleczone miejsce, które nie sposób zagospodarować w żaden logiczny sposób, jak tylko poprzez odbudowę starej tkanki. Widok Placu Piłsudskiego i jego okolic kłuje w oczy, jest bolesny, powoduje dyskomfort i niedosyt. Zupełnie ten sam niedosyt, który dobrze czuli mieszkańcy Drezna, kiedy na międzynarodowej konferencji jeszcze za czasów NRD zdecydowali o odbudowanie historycznej części miasta.

Plac Piłsudskiego to przerwana ciągłość historyczna, kulturalna i urbanistyczna miasta, która potrzebuje wypełnienia. Inicjatywa Stowarzyszenia Saski 2018 jest właśnie tym co brakowało w Polsce w ostatnich latach, a co z powodzeniem realizowane jest przez podobne fundacje i zgrupowania w Dreźnie od wielu lat. Pojawiła się inicjatywa i plan. Potrzeba jeszcze wytworzenia świadomości, bez której trudno o powodzenie. Odbudowa tak szczególnych miejsc, jak Pałac Saski zależą od czynników finansowych, prawnych, ale także ogólnego klimatu, jaki wytworzy się wokół inicjatywy oraz wiedzy. Zaczątek tego już mamy. Pierwszy krok, aby Warszawa, która tak jak samo jak i Drezno została powojenną kaleką, po wielu latach przerwy znowu mogła znacznie śmielej przywdziewać swoje królewskie szaty, bo kilka z nich ciągle czeka w garderobie.

Adam Olszański